17 lipca 2024
Dążymy do wygodnego życia - to normalne i zrozumiałe. Nie chcemy iść przez życie w nieustannym trudzie. My, psychologowie i psychoterapeuci, często pomagamy przecież naszym Klientom dostrzec znaczenie nicnierobienia, swobodnej akceptacji wygody.
Mam jednak wrażenie, że w tym dążeniu do wygody czasami trochę przesadzamy i zapominamy, że to, co jest wygodne, nie zawsze jest dla nas dobre.
Żeby dobrze żyć, potrzebujemy również niewygody, potrzebujemy ruchu, zmiany miejsca, zmiany perspektywy. Potrzebujemy trochę się potrudzić, spocić, powalczyć z własnymi słabościami, z inercją, z naszym własnym oporem przed wysiłkiem.
Skupienie się wyłącznie na fizycznym komforcie nie daje bowiem ani szczęścia, ani poczucia sensu. Prowadzi nas stopniowo do małej stabilizacji, która niepostrzeżenie nas wyjaławia i degeneruje. Zaczynamy kupować coraz to nowe gadżety, coraz szybsze samochody, coraz większe domy. Siadamy na naszych miękkich kanapach i zajadamy lub zapijamy poczucie jakiegoś braku…
Przeczuwamy bowiem, że po drugiej stronie niewygody jest jakieś inne życie, jest ciekawość świata, autentyczność zaangażowania, są marzenia, które czekają na nasz ruch.
Życzę więc dziś nam wszystkim trochę niewygody. Nie za dużo, nie za mało, a w sam raz. Tyle, ile trzeba, by czuć w sobie Życie.