gabinet psychologiczny

Ewa Wojtych

+48 502 98 33 98

Moje publikacje

O niewstrzemięźliwości diagnostycznej. Ewa Wojtych. Gdynia


O niewstrzemięźliwości diagnostycznej

Coraz częściej słyszę, jak ludzie stawiają sobie nawzajem diagnozy. Wystarczy drobny konflikt czy kłótnia, by obudzić w niektórych ducha diagnosty klinicznego. I tak jak dzieci, które niekiedy nie przebierając w słowach, wyzywają się nawzajem, tak dorośli, zupełnie nie zauważając niestosowności własnego postępowania – diagnozują u swoich nielubianych kolegów autyzm, Zespół Aspergera, narcyzm czy – coraz modniejsze – borderline.

Z trzech powodów chciałabym zachęcić wszystkich nas do większej ostrożności diagnostycznej. Po pierwsze, postawienie dobrej diagnozy wymaga obserwacji, często przez zespół specjalistów, którzy niekiedy miesiącami nie są w stanie przypisać konkretnego zaburzenia danej osobie. To czasami próby, błędy, ponowne próby, przybliżenia i znowu próby i znowu błędy. To leki, które działają lub nie. To konsultacje i nieprzespane noce. Wertowanie opisów nietypowych przypadków w grubych księgach. I po kilku takich miesiącach zdarza się, że odpowiedzialny lekarz czy psycholog wciąż mówi – „nie wiem”. Natomiast Pan X spotyka Panią Y na imprezie i oboje wychodzą z gotowymi diagnozami w głowach: „Pani Y to borderline”, mówi Pan X. „Pan X to narcyz”, mówi Pani Y. Tymczasem obecna na imprezie Pani W (psycholog) spokojnie sączy swojego drinka.

Drugi powód, dla którego warto zachować większą wstrzemięźliwość diagnostyczną, jest natury, że się tak niemodnie wyrażę, etycznej. Nie mamy moralnego prawa diagnozować kogoś bez jego zgody lub decyzji sądu czy opiekuna prawnego. Kropka.

Trzeci powód jest może najważniejszy. Autyzm, zespół Aspergera, bordeline czy narcystyczne zaburzenia osobowości to nie są wyzwiska. To jest cierpienie, niewyobrażalne. To heroiczna walka, niekiedy bardzo młodych ludzi, o to, by być częścią wspólnoty – szkolnej, akademickiej, ludzkiej. Niekiedy to walka o życie. To nieustające nasłuchiwanie dźwięków w obcym, kompletnie nieznanym języku w nadziei na zrozumienie jakichś treści. Z szacunku dla cierpiących osób, nie używajmy nazw zaburzeń czy jednostek chorobowych, by komuś dokuczyć czy kogoś umniejszyć.

Jeśli naprawdę martwimy się o kogoś, może spróbujmy najpierw, porozmawiać, usłyszeć, zrozumieć. Jeżeli ktoś z Twoich bliskich ma poważne zaburzenie – to poszukaj wsparcia również dla siebie. Wiem, że i Tobie nie jest łatwo.